Ewolucja naszej aplikacji
Tworzenie programu to droga bardziej kręta, niż ta prowadząca do monopolowego z domu w trakcie imprezy i bardziej najeżona pułapkami i zagadkami, niż pamiętna wyprawa Leopolda Blooma po Dublinie. Proces tworzenia najczęściej dzieli się na kilka podprocesów takich jak planowanie lub specyfikacja (to tu zakładamy podstawowe funkcje naszej aplikacji, które muszą zostać spełnione bezsprzecznie), projektowanie (ustalanie struktury, wybór bibliotek czy frameworka, ustalenie wymagań dla poszczególnych pozycji założonych wcześniej), potem jest implementacja, czyli faktycznie tworzenie części programu (pisanie wszystkich sekcji, coś na wzór tworzenia zamkniętych pokoi wypełnionych rzeczami, których będziemy w nich używać) i w końcu integracja, czyli łączenie tego w jedno (można powiedzieć – budowanie przedpokoju, korytarzy, wykańczanie). Na końcu jest sprawdzanie, jak całość działa (czy drzwi dobrze chodzą, podłoga nie skrzypi a okna nie zacinają się otwierane często). Kiedy uznamy, że na sto przypadków wszystkie wykazały brak błędów aplikacji, zatrudnimy dziesięciu testerów, którzy wykonają kolejne setki doświadczeń i prób, możemy otwierać szampana. Jednak, jak to w dużych programach bywa, nie zawsze da się wychwycić wszystko. Dlatego, nawet upojeni jabłkowym winem musującym ze spożywczaka, musimy mieć na uwadze użytkowników i ich zgłoszenia. Nierzadko od nich dowiemy się o błędach, które poprawić należy.